7.2.11

Gra w klasy i niegdysiejsze śniegi

Zastanawiam się nad sukcesem Gry w klasy parę dziesiątków lat temu w Polsce i obecnej obojętności wobec tej książki. "Za trudna, czytam kilka stron i odkładam." W powieści przedstawiane jest życie pary bohaterów, kobiety i mężczyzny i ich przyjaciół, nic się takiego nie dzieje, nie ma akcji, są spotkania, rozmowy, epizody, jest tło Paryża. A teraz najważniejsze. Oni są biedni, żyją na mansardach, włóczęgują raczej po mieście, niż konsumują w dzisiejszym znaczeniu (pub, sklep), zajmują się sprawami nieważnymi, jak dyskusje o malarstwie albo "filozofii", a nie o pieniądzach. Jest to przeciwieństwo treści dzisiejszego życia w Polsce. Nawet ludzi ze środowisk tzw. kultury. Jest dużo impresyjnych opisów otaczającego życia, jak w literaturze obyczajowej. Domyślam się, że wtedy, gdy powieść była czytana, opisane życie, biedne życie, lecz w Paryżu, było odtrutką na bylejakość i szarzyznę PRL-u. Na biedne życie, pozbawione nadziei, albo w kontrze do sztampowej kolorowanki: wakacje w Bułgarii, dżinsy z pewexu, dancing w restauracji Stylowa. Paryż wg Cortazara był Zachodem, rajem zakazanym i nawet w takiej wersji biednej, był atrakcyjny dla polskiego inteligenta, a opisani ludzie, wzniośli i piękni, mimo że zobaczeni w malutkim realizmie swojej poetyckiej egzystencji argentyńskich emigrantów.
Gra w klasy była pierwszą powieścią dziejącą się w Paryżu, jaką przeczytałem z zainteresowaniem. Nie był to Łuk triumfalny. Wydawał mi się zbyt staroświecki, aby go czytać. Do tego był lekturą mojej mamy, a to drugi wystarczający powód. Gra w klasy - kultowa powieść polskich hipisów (tych co czytali książki) - odeszła tam gdzie niegdysiejsze śniegi...